Izba przyjęć i niesmak który pozostanie…

Izba przyjęć i niesmak który pozostanie…

maj 22, 2014 | Opublikowano przez 22 komentarze

To miał być bardzo fajny dzień, pełen atrakcji dla Kariny, ale skończył się inaczej niż zakładaliśmy. Poranek bardzo fajny, po śniadaniu zebraliśmy się w drogę do dziadków i nie tylko. Mamita w planie miała odwiedzić fryzjera, co by znowu nie wpaść w ręce jakiegoś szarlatana! Wszystko szło według planu, ale kiedy wróciłam od fryzjera okazało się,że Karina ma temperaturę, i brak jakichkolwiek innych objawów. Więc w ruch poszedł nurofen, a że po 7h (w sumie dostała 2 dawki), od podania temperatura nie spadała, a nawet zaczęła rosnąć. Postanowiliśmy pojechać na izbę przyjęć, a to co nas tam spotkało to istny szok! Na wejściu usłyszeliśmy, że izba ma lekarza od godziny 18:00, to przecież tylko 1,5h czekania, równie dobrze mogliśmy w tym momencie wsiąść w auto i jechać do lekarza, któremu ufamy. Pani w recepcji powiedziała nam, że lekarz z oddziału schodzi do wezwań z karetki, ale widząc Karinę postanowiła pojechać na oddział i poprosić Panią X by zeszła i ją zbadała. Nasza droga Pani X stwierdziła, że a) nie zejdzie bo jej się nie chce (no tak rączki do dupci przyrosły i zjechanie windą parę pięter w dół było zbyt wielkim wyzwaniem), b) ona nas może przyjąć na oddział na 24h obserwacje, czy wyrażamy zgodę?! Kiedy przekazała nam to Pani z recepcji to, aż się we mnie zagotowało! Bo gdybym usłyszała to po badaniu, nawet chwili bym się nie zastanawiała, i dla jej dobra byśmy zostali! Ale jak można proponować przyjęcie na oddział bez uprzedniego zbadania pacjenta??? Jak nic nasza Pani X to medium! Los chciał, że akurat pojawiła się karetka z dzieckiem i Pani X musiała zejść do wezwania i przy okazji zbadała Karinę. Ale, no właśnie, znowu to ale… Badaniem to bym tego nie nazwała, bo w tak ekspresowym tempie badania dziecka jeszcze nie widziałam. Diagnoza – wirusowe zapalenie gardła, ale recepty nie raczyła nam wypisać cóż pewnie rączki znowu do dupci ciągnęło!!! Po tym wszystkim zabraliśmy Karinę i w drogę do domu, by tam ponownie iść do lekarza, ale teraz już naszego. Na szczęście lekarz diagnozę o dziwo potwierdził, ale wystawił również receptę, także leczymy się w domu! Cała ta sytuacja, to jak jakiś kiepski żart! Jak w tym kraju ma być dobrze, skoro lekarze mają takie podejście do pacjentów? Coraz częściej myślę, że lekarz pracujący w państwowym szpitalu nie powinien mieć prawa do prowadzenia prywatnej praktyki (i na odwrót), to może wtedy Ci w szpitalach bardziej przykładali by się do swojej pracy, i nie odsyłali ludzi później do swoich prywatnych gabinetów. Także po tym wszystkim, znowu jestem starsza o jakieś 10 lat, i najgorszemu wrogowi nie życzę takich przeżyć! A my mądrzejsi na przyszłość, wiemy, że jeśli znowu coś się zadzieje to nie będziemy tracić czasu na ten szpital, choć zawinił jeden człowiek to ten nie smak zostanie już na zawsze…

DSC06454

Tagi: , ,

Kategoria: ,

Autor: Świat Karinki

22 komentarze

  • Katarzyna Karwas :

    Zgadzam się, na pewno by się przykładali do swojej pracy i inaczej by człowieka traktowali! Oj to mieliście dzień pełen atrakcji tylko szkoda, że takich :/ Zdrówka dla Karinki 🙂

  • Klaudia :

    U nas w mieście znów po godzinie 18 jest dyżur nocny i dwa ośrodki otwarte na cale miasto,kolejki okropne lekarz na wszytko przepisuje antybiotyk i z łaską przyjmuje bo Ci powie ze tylko ciężkie przypadki przyjmują ,co moim zdaniem akurat w przypadku dziecka jak jest gorączka wysoka to już jest poważny przypadek .Ostatnio też jak byłam to zdiagnozował anginę i oczywiście antybiotyk na drugi dzień poszłam do naszego lekarza i sie okazało ze lekkie zapalenie gardła i ze on spróbował by powalczyć z tym bez antybiotyku i teraz jeśli gorączka spada to wole przeczekać noc i iść do swojego zaufanego lekarza

    • Aneta Kowalska :

      My też byśmy poszli do naszego, ale kurde nie spadała… Karina w którymś momencie była tak rozpalona że po samej buzi było widać że coś się dzieje 🙁

  • Z jednej strony Cię rozumiem, ale z drugiej na Izbie masz dyżury po 18 dlatego, bo do tej godziny ma w obowiązku przyjąć Cię pediatra.
    A po drugie, receptę na co?
    Przecież to wirusówka, to tylko łagodzi się objawy 🙂

    • Aneta Kowalska :

      masz racje powinien mnie przyjąć pediatra, ale ja nie byłam w swoim miejscu zamieszkania tylko 120km od niego czyli 1,5h drogi… równie dobrze od razu mogłam jechać do domu, ale co jeśli ona by mi w trakcie drogi straciła przytomność? więc jeśli chciała bym iść tam do pediatry to musiała bym się do niego zapisać, a co za tym idzie kiedy wrócilibyśmy do domu to znowu się przepisywać… tak masz racje wstępna diagnoza to wirusówka ale jeśli do piątku gorączka nie ustąpi mamy znowu wrócić… a przede wszystkim w tej notce chodzi o to że lekarz gotów był bez badania przyjąć dziecko na oddział – co moim zdaniem nie jest normalne! poza tym to badanie to była istna porażka.

      • Gosia :

        Nie musisz sie zapisywac zeby pediatra Cie przyjal. Tym bardziej z goraczkujacym dzieckiem. Pozwolę sobie zacytować: „Dostęp do opieki medycznej jest powszechny. Bezpłatne świadczenia zdrowotne przysługują wszystkim, którzy są objęci ubezpieczeniem – w każdej placówce, która ma podpisany kontrakt z NFZ. Wystarczy dokument potwierdzający ubezpieczenie, ale w przypadku nagłego zachorowania – pomoc medyczna musi być udzielona pomimo braku dokumentu, który należy dostarczyć w ciągu 30 dni od daty wizyty czy hospitalizacji.”

        • Aneta Kowalska :

          dobrze wiedzieć na przyszłość, bo widzisz kiedy chcieliśmy się tam umówić do pediatry w ośrodku kazano nam się przepisać do konkretnego lekarza (co dla mnie jest bez sensu, bo zmienić lekarza bezpłatnie można chyba tylko 1-2 razy do roku) i odesłano nas na izbę przyjęć a tam taki nr…

        • viollekk :

          Nie zgodzę się z tą odpowiedzią, żaden dokument potwierdzający ubezpieczenie już nie jest wymagany. W odpowiedzi na róznej masci potwierdzenia ubezpieczenia petenta powstał system eWuś.
          Nie tylko pediatra ma w obowiazku przyjąć chore dziecko, ale każdy lekarz POZ (rodzinny).
          A dyzury po to są od 18 aby lekarz dyzurny miał jeszcze mozliwosc obejrzec pacjentów hospitalizowanych na oddziale. Paranoją byłoby gdyby lekarz pełniący dyzur na oddziale od godz 14 miał zajmowac sie pacjentami ostrymi (na logike szpital lepiej wyposazoony w diagnostyke niz przychodnia- kolejki nie z tej ziemii).
          Co do praktyki prywatnej a na NFZ to niczym się juz teraz nie rózni, poniewaz raczej wszyscy maja kontrakty (ew. etat+kontrakt) i wychodzi lepiej niz prywatna praktyka.
          Polske przejmuja 3 prywatne giganty, wiec wszelkiej masci małe prywatne zakłady sa wchłaniane. A tamci natomiast maja kontrakty godne pozazdroszczenia.
          Pamietajcie drogie mamy, w prywatnej liczy się praca na akord, a uwierzcie nie ma nic bardziej drazniącego niż rozhisteryzowane bądź rozwydrzone towarzystwo żądające wszystkiego na już, gdy na oddziale dzieci umierają czy tracą przytomność w wyniku ciężkich chorób o ktorych niektórzy maja pojecie takie jak po spotach ogłoszen fundacyjnych w TV.
          Ciężko jest nic nie robic bedac na dyzurze, poniewaz jak nie potrzebujacy pacjent to papierologia, która zajmuje mnostwo czasu, marzeniem jest aby ręce przyrosły do pupy.
          Wielokrotnie tez marzeniem jest kęs kawałka bułki kupionej chybcikiem w przyszpitalnym sklepie/barze.
          Pomyslcie, że zaden personel szpitalny nie ma czegos takiego jak ustawowa przerwa, gdzie zamyka się na 30 min i w spokoju odpoczywa, poniewaz jak nie telefony, to wieczne pukanie pacjentów/kolegów po fachu potrzebujacych takze pomocy/rady.
          Będąc na dyzurze jest sie na słuzbie przez 12/24/30 godzin czasami, a spac trzeba się nauczyc po 15min.
          W dodatku byc przez ten dyzur swiezą/świezym/pachnącą/-cym/usmiechniętą/-tym, wypoczętą/-tym.
          Pracownicy szpitali na dyzurze spia 4xpo 15-30 min (albo i nie) ida do domu nie o 8 a dopiero po raporcie/odprawie. W domu tez czekaja na nich dzieci i to czesto gęsto po 2-4 (pracownicy dzieciecych szpitali często adoptują porzucone dzieci). Jedni maja pomoc drudzy nie i muszą sami ogarnac. Przespią się godzine lub dwie i funkcjonuja dalej normalnie.
          Bo nastepnego dnia znowu praca z chorymi.
          Nie zawsze takie zachowanie jest znieczulicą, czesciej jest to mechanizm obronny, poniewaz podczas pracy z dziecmi chorymi na początku kariery samemu się zapada na rózne schorzenia (znam wiele osob borykających się z anoreksją/bulimią/aspektową chorobą dwubiegunową/nerwicami przeróznymi).
          Uwierzcie , że smierc dziecka w roznym wieku bądz nieludzkie meczarnie spowodowane chorobą, najczesciej dotykaja bardzo głeboko personel. Jezeli myslicie, że czasami rozmowy dobiegajace z pokojów pracowników dotyczą najnowszej kolekcji Zienia czy La Mani to się mylicie, ta praca jest z nami 24 godz/dobę. Nasze dzieci zyją Waszymi chorymi, nasi partnerzy i całe rodziny. Praca z ludzmi chorymi to słuzba, która nie konczy sie wraz z koncem pracy.
          I nie oceniajcie tez tych po uzywkach bo to takze forma odreagowania.
          A uciekanie w prace i gonienie od placówki do placówki to tez super forma zapomnienia, bo zyje się tylko chwilą która własnie jest.
          I nie dziwcie się ze dziecko z podwyzszoną temp ciała od 7 godzin jest spychane na dalszy plan jezeli na oddziale ma sie kilkunastu z nowotworami (a te wieku dzieciecego potrafią byc wredne) po amputacji konczyn z przerzutami do płuc walczacych o kazdy oddech, z mukowiscydozą (którą rodzice sami przekazuja swoim dzieciom i to czasami sa az tak okrutni, że bawią się w loterię i robią sobie trójkę, żeby sprawdzic czy aby mie zostali oszukani i wszystkie beda chore), po wypadkach bedace kalekami do konca zycia (takze czesto z winy rodziców).
          Zabawcie się kiedys w wolontariat i zobaczcie z czym zmagaja się na codzien osoby po których jedziecie nie pozostawiajac suchej nitki.

          • Aneta Kowalska :

            Zgodzę się z większością Twojej wypowiedzi, ale też w mniejszych miastach (a takie to było), nie ma takiego młynu jak np. w Warszawie. Ja była bym w stanie zrozumieć to że Pani x nie zejdzie do nas bo jest zajęta innym pacjętem ale nie kiedy słyszę że nie zejdzie bo jej się nie chce, ale bez badania może przyjąć nas na 24-ro godzinną obserwacje. Nie wmówisz mi, że to było właściwym zachowaniem?

          • viollekk :

            Jezeli osobiscie tak powiedziała, to wejdz na strone NFZ i napisz skarge (wystarczy data zdarzenia, poniewaz oni maja rozpiske) i uwierz, że nic tej osobie nie zrobią, ale przewertują jej dyzury wszerz i wzdłuz i na długo odechce jej się takich tekstów.
            Sama mam dzis dyzur i o dziwo jeden ze spokojniejszych (chociaz nie obyło sie bez bolących głów od 3 czy 5 dni u dzieci w wieku 5-13 lat) i dzieki papierologii mogę poprzeglądac neta.
            W małych miastach tez nie ma sielanki, bo wtedy taki szpital jest na wszystkie okoliczne wsie (dyzurowałam kilka lat temu na śląsku i w małopolsce i było czasami gorzej niz w Wawie).
            A uwierz, że u małych dzieci ciężko jest znalezc przyczynę choroby bez obserwacji.
            Co do recept to unikaj ich jak ognia, wystarczy, że faszerujemy nasze pociechy syfem farmakologicznym w codziennym pozywieniu.
            Dobry jest ibuprofen (chociaz statystyki z USA pokazuja) i zimne okłady-kąpiele, ale i tak w XXI wieku ja trzymam się metod XIX wiecznych i hartuje swoją córkę naturalnie.
            Czasami nieistotne jest tez podejscie pracownika ochrony zdrowia do rodzica a do dziecka. Czasami jeden nadgorliwy rodzic potrafi zepsuc reputacje innych rodziców na cały dzien – uwierz. Ale mały Człowiek powinien byc zawsze na 1 miejscu, tego byłam uczona w soim macierzystym miejscu pracy (chociaz nigdy nie chciałam pracowac z dziecmi, za to teraz mam obrzydzenie do dorosłych :p ).
            Co do prywatnych placówek medycznych to powiem jedno, prawdziwy prywatny pacjent płacacy z własnej kieszeni to rzadkosc w dzisiejszych czasach, bo raczej wszyscy są pakietowi lub na NFZ, wiec to jeszcze tylko w mentalnosci ludzi zostało wywyzszanie sie, że leczy się nie w ZOZie a w NZOZ.
            Wejdz na stronę NFZ i zobacz jaki kontrakt ma Enel Med, Lux Med czy Medicover i porównaj z niektorymi publicznymi.
            Nie mam dzis czasu aby niektore bzdury innych mam zdementowac, ale wiele tu domysłów lub braku zrozumienia (a w stosunku do siebie tego żądaja).
            Paietaj, ze składki ktore płacisz na NFZ są duzo wyzsze niz pakiety firm, wiec naucz sie egzekwowac swoje prawa, ale równoczesnie znajac prawa i obowiazki placówki do ktorej sie udajesz (obópólny szacunek jest cechą ludzką na wymarciu, a uwazam, że warto go wskrzeszac – przyjemniej sie zyje).
            Uwierz po pierwszym dziecku odesłanym do hospicjum po podjeciu pracy nie jadłam przez 3 dni cały czas myślac co czuje ten 10 latek wiedzacy, że za chwile umrze (a był dzielniejszy tego dnia niz cała zgraja dorosłych ktora go otaczała).
            Po drugim 16 latku ktory przez 7 miesięcy zył chociaz progresja zmian meta w płucach postepowała ekspresowo do tego stopnia, że jego wydolnosc mowila iz juz dawno powinno go nie byc (płuca całe usiane zmianami meta). Ostatni miesiac zycia to walka samego ze sobą o kazdy oddech, ten najpłytszy (plus amputacja z wyłusczeniem stawu barkowego prawego), krwioplucie itp. Oraz swiadoma decyzja pozegnania sie z bliskimi, poniewaz wiedział iz to koniec, kosztowała mnie mnie bardzo wiele (łącznie z checią zmiany zawodu). Sama po nim dochodziłam do siebie przez 4 miesiace (napadowe bole brzucha, jadłowstret, a w głowie tylko jego widok w ostatnim miesiacu zycia, ostatnia rozmowa tel i tel jego mamy z info iz odszedł…) miałam wtedy 25 lat i tysiace mysli, że to nie tak powinno wyglądac, nie po to chciałam pomagac.
            Lecz czas leczy rany, stajemy się twardsi i dochodzimy do wniosku, ze poddanie się nic nie da (sami sie posypiemy i tym co nas potrzebuja nie pomozemy) i kolejne zgony były przykre, łzy leciały, ale juz głowa i serce nie brały tego głeboko do siebie.
            A wiesz czym jest ciąża po takich przezyciach?! Wyobrazasz sobie wszystko co najgorsze.
            Stąd tez kolejny raz bede jednak broniła nawet tych niemiłych, bo to zycie tak kształtuje.
            Ja do dzis nie zapomne takze pierwszego dziecka z zespołem poalkoholowym, z wyłonionymi trzewiami czy z potworniakiem pełnym zębów.

  • ja z izbą też mam same takie wspomnienia niestety…

  • Polska… Szlag człowieka trafia na samą myśl, jak nas się traktuje. Chyba bym rozniosła całą izbę :/

    • Aneta Kowalska :

      🙂

    • viollekk :

      To emigruj, świat czeka na takich jak Ty, ale niekoniecznie z otwartymi ramionami 🙂
      Znacie opiekę medyczną w UK bądź w USA-poczytajcie.
      W Polsce mamy to co chcemy, kazdy pilnuje tylko własnej kieszeni i psioczy na wszystkich i na wszystko.
      Rada- wybierz się na wybory i wybierz swiadomie i z głową, bądź obal terazniejszy rzad.

  • Nie wierze, po prostu… I jak tu nie narzekać na nasza SŁÓŻBĘ zdrowia Nie dziwie sie, że się zdenerwowałaś :/

    • Aneta Kowalska :

      chyba nie znam osoby która by na nią nie narzekała… 🙁

    • viollekk :

      Służby moja droga nie ma od dawna (chyba, że zapłacisz jakiejs Pani, ale tez wtedy powie, że jest pomocą domowa). Pracownicy szpitala/przychodni to pracownicy ochrony zdrowia 🙂

  • Grrr… Porażka. Biedna Karinka, która musiała się tyle wyczekać. Kurujcie się!!

  • Magdalena Wacławska :

    Doskonale znam takie sytuacje, bo sama miałam podobne przeżycia 🙁 Nasza służba zdrowia schodzi na „psy”. Brak słów … Dużo zdrówka dla Karinki i szybkiego powrotu do formy 🙂

  • Hello, I enjoy reading all of your article post. I wanted to
    write a little comment to support you.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *