Patrząc wstecz ciągle mam wrażenie, że to wszystko to jakiś film, który oglądam, ale on nie chce się skończyć. Kiedy ogłoszono pierwsze przypadki Covid-u w naszym kraju, myślałam do lata będzie po wszystkim, i wrócimy do normalnego życia.

Już za moment minie dokładnie rok odkąd to wszystko się zaczęło i dalej trwa, zmieniło się wiele w naszym życiu. I co najgorsze zmienia się ciągle, z dnia na dzień. Początki ciągłej dezynfekcji rąk, dały się we znaki całej naszej rodzinie. Bo częste mycie oraz dezynfekcja rąk naruszają warstwę rogową i zaburzają funkcje ochronne naskórka z powodu wypłukiwania lipidów z jego struktury, co może doprowadzić do  suchość skóry. Tak też było i u nas.

Dlatego nie wiem czy wiecie, ale stopień suchości jest wprost proporcjonalny do częstości i agresywności mycia z użyciem szczotek, ostrych gąbek, gorącej wody oraz detergentów. Dlatego warto kierować się zdrowym rozsądkiem przy stosowaniu ogólnie przyjętych zasad higieny. Dopiero ta cała sytuacja wyrobiła w nas wszystkich nawyk używania kremu do rąk, aby uniknąć wysuszenia i podrażnienia skóry, dlatego też warto sięgnąć po dermokosmetyki, które w swoim składzie zawierają emolienty.

Latem pisałam Wam jak moja sucha skóra polubiła się z kosmetykami marki Dermedic <tutaj>, dlatego też jeśli chodzi o moje, a tak naprawdę o dłonie naszej rodziny, sięgnęłam po regenerujący krem do rąk <tutaj> właśnie od nich. To co mi w nim najbardziej odpowiada to,  że:

• Łagodzi mikrourazy naskórka oraz długotrwale nawilża wrażliwą skórę
• Uzupełnia barierę lipidową oraz hamuje transepidermalną utratę wody (ogranicza TEWL)
• Wspomaga regenerację naskórka
• Stymuluje aktywność enzymatyczną w skórze, pomaga w tworzeniu nowych komórek
• Szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze tłustego filmu
• Hypoalergiczny

W końcu moje dłonie wyglądają ładnie, a ja mam go w aucie, torebce i nawet w szafce nocnej, by móc posmarować dłonie przed snem. Zdecydowanie jest on moim odkryciem podczas tej całej nieszczęsnej pandemii.